- Wypad! To mój pokój! - jeżeli tak można nazwać to miejsce. Nic tu nie jest moje, nawet ja! Przecież należę do PANA WIELKIEGO GBURA!
- Chciałem tylko zobaczyć, jak się czujesz... - oj biedny Misiasty, masz pecha. Na tobie wyładuję całą swoją złość!
- Zajebiście, jak widać. Won! - chcę zostać sam. Czy to takie trudne do zrozumienia?
- A będę mógł wrócić? - o co mu chodzi? Obiecałem temu dzieciakowi jakąś zabawkę, że się do mnie tak przyczepił?
- Nie! - wyszedł.
Nareszcie! Przydałby się klucz, którego nie posiadam, do zamknięcia
drzwi. Nie chcę wspominać, kto coś takiego ma. Na samo wspomnienie robi
mi się słabo. Popatrzyłem w lustro. Moja zapłakana twarz wydawała mi się
ohydna, cała spuchnięta, a oczy czerwone od płaczu. Przez ten widok
chciało mi się płakać jeszcze bardziej. Nienawidzę siebie w takich
chwilach. Tama którą tak szczelnie budowałem pękła, a wszystko, co się
za nią znajdowało, po prostu się wylało. Chciałbym krzyczeć, ale boję
się, że ktoś to usłyszy. Więc jak zwykle, wszystko stłumię w sobie. Po
pewnym czasie będę udawał, że nic się nie stało. Wszystko wróci, do
normalnego stanu rzeczy. Tyle tylko, że na razie widzę swoją zapłakaną
twarz, która w ogóle nie podnosi mnie na duchu, wręcz przeciwnie. Mam
odruchy wymiotne. Moje życie zamienia się w jakąś pieprzoną telenowelę.
Takie rzeczy nie dzieję się w normalnym świecie, normalnym ludziom!
Położyłem się na łóżku. Głowę schowałem w poduszkach, tak jakbym bał się
o to, że ktoś może mnie teraz zobaczyć. Właściwie to moje obawy były
słuszne. Poczułem, jak łóżko ugina się, a czyjaś ręka ląduje na moich
włosach. Ktoś zaczął mnie głaskać. Ktoś... kto jest tym kimś? Nic
prostszego do sprawdzenia. Wystarczy tylko podnieść głowę... Ten ktoś
dalej mnie głaskał, ale nie powiedział ani słowa. W zasadzie już
wiedziałem, kto to jest. Patrzyłem mu prosto w oczy. Ten ktoś, to
ostania osoba, o której bym pomyślał. Pamiętacie braci Kato i
denerwującego Dana? To żaden z nich. Siedział przede mną najprawdziwszy
Seiji. Dalej nic nie mówił. Jednym ruchem ręki przyciągnął mnie do
siebie. Oszołomiony siedziałem grzecznie i spokojnie w jego ramionach.
Powoli włożyłem dłonie pod jego bluzkę i wbiłem paznokcie w jego plecy.
Krzyknął i odskoczył do mnie. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się
uśmiech. Komicznie teraz wyglądał.
- Co ty wyrabiasz?! - wrzasnął na mnie. Już się przyzwyczaiłem, że na mnie wrzeszczy lub mi grozi.
- Zemsta. - odpowiedziałem
słodko i niewinnie, zgodnie z prawdą. Słodziej ode mnie mógłby teraz
tylko wyglądać wielki tort truskawkowy. Chociaż nie. Temat truskawek
wolę pominąć.
- Zemsta mówisz... - oj,
znowu nie podoba mi się ton jego głosu. Powiedziałem coś głupiego i
zaraz będę obwiniał wszystkich tylko nie siebie. Mam do tego duże
predyspozycje.
- Nie, ja tylko... - przerwał mi, tak jakby w ogóle nie zauważył, że mówię.
- To, co powiesz na to? - obawiałem
się zemsty w wykonaniu Aidy, ponieważ przed paroma chwilami wisiałem
„szczęśliwy” za oknem i zastanawiałem się nad życiem pozagrobowym.
Wracając do obecnych zdarzeń, w ogóle mi się one nie podobały. Seiji
wyciągnął mnie siłą z pokoju, w którym tak bardzo chciałem zostać.
Zaprowadził mnie do swojego. Dziwnie mnie poskręcał, tak, że prawie nie
mogłem się ruszać, co dopiero wyrwać, czy uciekać. Z wielką łatwością
udało mu się mnie rozebrać, pomimo tego, iż wrzeszczałem, jak głupi. Nie
wiedzieć czemu, myślałem sobie „wszyscy, tylko nie on”. Dalej go
nienawidzę i nic tego nie zmieni. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu,
wyciągnął mnie na balkon i tam przykuł do barierek.
- Co ty sobie wyobrażasz! - krzyknąłem i popatrzyłem na niego.
- Teraz wiesz, co to jest zemsta. Wrócę za jakieś trzy godziny. Postaraj się nie zamarznąć. - zostawił
mnie, samego. Samego w wielkim szoku. Siedziałem na tym cholernym
balkonie i znowu płakałem. Nienawidzę go! Było mi zimno i czułem się nie
za dobrze. Nie znam osoby, która w tej sytuacji byłaby zadowolona.
Chociaż różni są ludzie. Teraz do mnie dotarło, że mam spędzić tutaj
trzy godziny, święcąc gołym tyłkiem w stronę ewentualnych przechodniów.
Normalnie raj! Wolałbym, żeby zrzucił mnie wtedy z tego okna. Nie
musiałbym znosić tak wielkich upokorzeń. Zaraz zamarznę!
- Ty dupku natychmiast mnie stąd wypuść! - krzyknąłem,
jakby to miało jakiś sens. Popatrzyłem w dół i zauważyłem, że bliżej
niezidentyfikowana postać mi się przygląda. Ta postać tak się
wpatrywała, wpatrywała i wpatrywała w końcu dość pewnych krokiem, tak mi
się przynajmniej wydawało, weszła do środka. Przesiedziałem tak może
jeszcze z pięć minut i usłyszałem otwierające się drzwi. Popatrzyłem tam
i ujrzałem moją niezidentyfikowaną postać. Teraz oczywiście wiedziałem,
kto to. Ito. Podszedł do mnie bez słowa, jak zawsze, i narzucił na mnie
swoją czarną marynarkę. Skierował się ku szufladzie i wyciągnął mały
kluczyk. Pewny byłem, że Seiji zabrał go ze sobą. Isao chyba dobrze
musiał go znać. Ciekawe, czy wie, gdzie trzyma broń. Z wielką chęcią
zastrzeliłbym tego blond dupka. Mój wspaniały wybawiciel znowu do mnie
podszedł i zdjął mi z rąk te cholerne kajdanki.
- Mówiłem żebyś go nie prowokował. - ta, coś tam wspominał. Bardziej w pamięci utkwił mi jego pocałunek. Słowa przy tym wydały się wtedy takie puste i bez znaczenia.
- Nic nie zrobiłem! - chciałem się z tego jakoś wybronić. Nie wiedzieć czemu, odczuwałem jakąś chorą potrzebę wytłumaczenia się przed nim.
- To dlaczego wylądowałeś tutaj? - skąd mam wiedzieć?!
- Nie wiem. - zgodnie z prawdą. Ja nie mam pojęcia, co takiego zrobiłem.
- Seiji zawsze się tak zachowuje w stosunku do osób, które chce mieć tylko dla siebie. - tylko dla siebie?! A co jestem jakąś zabawką?! Przez to jeszcze bardziej go nienawidzę.
- Mam to gdzieś. Nie chcę tu zostać ani chwili dłużej.
- Chodź ze mną. - zaproponował to, jak zwykle spokojnie.
- Dobra. Zabierz mnie, jak najdalej od Aidy! - nie mam pojęcia, co mną kierowało podczas podejmowania tej decyzji...
Dobra szczerze to kibicuje Isao. Ale Seiji też mi się nawet podoba.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa który go zdobędzie :3