środa, 29 sierpnia 2012

24. Dzielnice

Cóż za piękny obrazek ukazał się przed mymi oczyma. To nie było stworzenie świata, to był najprawdziwszy armagedon! W życiu nie czułem się tak skopany. Nie mam pojęcia, co na celu miał Aida przyprowadzając mnie w to miejsce. Tam byli wszyscy dzielnicowi! Przynajmniej tak mi się wydawało, bo dwójki nie znałem. Pierwszą osobą którą zobaczyłem był oczywiście Isao, nie trudno było pominąć spojrzenie mówiące mam cię w dupie. Chociaż do tego gościa zawszę będę czuł jakiś sentyment. To z nim były te pamiętne truskawki. Od tamtej pory żadnej nie jadłem... Później moje oczy spotkały się z morderczym spojrzeniem Maximiliana. No tak jakbym mu coś zrobił. Wiecie co, tak popatrzeć się na mnie potrafił jeszcze tylko Aida i może też Jiro. Tak, on też tam był. Najgorsze było to, że z nim miałem najbardziej na pieńku. Kolana zaczęły mi się trząść. Czy ktoś wie jakie to uczucie, nie móc zrobić kroku?! Seiji szarpnął mnie mocniej tak, że choćbym nie chciał to i tak się ruszyłem. Weszliśmy i drzwi zamknęły się za nami. Z moim szczęściem wylądowałem w możliwie najgorszym położeniu. Chodzi mi o miejsce, która zająłem. Z mojej prawej strony siedział Aida, to było dosyć oczywiste, z lewej Ito. Jednak najgorsze było usadowione przede mną. Prawdziwa bestia, przed którą uciekłem tylko cudem. Wspaniały pan Jiro. Wiedziałem, że się na mnie patrzy, tak jakby chciał mnie zabić. I pewnie chciał to zrobić. Gdybym nie był większym tchórzem to popatrzyłbym się tak samo, ale nie. Jestem tchórzem bardzo dumnym z tego faktu. Ach, prawie zapomniałem były jeszcze dwie osoby. Tajemnicza nieznajoma i nieznajomy. Jedyna laska w towarzystwie. Jeśli była dzielnicową, to fakt, że była kobietą sprawiał, że jej obawiałem się najbardziej. Dlaczego? Pewnie dlatego, że żadna kobieta o zdrowych zmysłach nie chciałaby przebywać z tymi napalonymi kreaturami. No chyba, że była napalona tak, jak oni. Ale to mało prawdopodobna wersja. Trzymajmy się tego, że pod sukienką miała jaja. Jeszcze ten nieznajomy. Może to jakaś moja rodzina? Jeśli tak, to byłbym uratowany. Pomyślałem tak tylko dlatego, że miał podobny kolor włosów. I ogólnie był taki ładny jak ja. Co tu się oszukiwać, gdybym nie miał tak słodkiej buźki, nie spałbym z trzema dzielnicowymi i by mnie tu nie było. Ot, fakt. Ten koloropodobny do mnie był bardzo lichej budowy. Wyglądał jakby miał się zaraz rozlecieć, taka porcelanowa laleczka. Mi się strasznie podobał.
- Co chcesz do picia? - z odrętwienia wyrwał mnie głos Aidy.
- Formalinę – właściwie to nawet nie zastanowiłem się nad tym, co powiedziałem. Jak zwykle. Wszyscy zebrani popatrzyli się na mnie z wymalowanymi głupawymi uśmieszkami. No wszyscy oprócz Aidy. Jego uśmiechanie się ogólnie boli, więc pewnie wyszedł z założenia, że zaprzestanie tego bolesnego rytuału. Szkoda, że tylko tego. O i jestem ciekawy, co tym razem dla mnie wymyślił. Mam nadzieję, że poczeka z tym do powrotu. Nie chcę żeby inni widzieli jak cierpię. To byłoby straszne. Chociaż może ktoś by go powstrzymał? Przypuszczam, że nie. Dla nich wszystkich pewnie byłaby to świetna rozrywka.
- Obiecuję, że spełnię twoją prośbę od razu po powrocie – popatrzył na mnie krzywo, no jakby prosto nie umiał. Pfff, czy ja przypadkiem nie za bardzo się zrelaksowałem? Przecież nie przesiedzę całego wieczoru pocąc się ze strachu.
W końcu wyszło na to, że nie miałem pojęcia co mi zamówił. Modliłem się tylko żeby nie było za mocne. Jeszcze się za odważny zrobię i później będzie płacz.
- Ne, Isao zabawmy się dzisiaj – powiedziała jedyna kobieta w towarzystwie. Mi się aż gorąco zrobiło. Ito z kobietą?! Lekko prychnąłem. Przepraszam, ale nie byłe w stanie sobie tego wyobrazić. Nie wiem dlaczego. Po prostu on mi nie pasował do kobiet i tyle. Poza tym, Ito był za doskonały jak dla niej. Ten chuderlak w ogóle do niego nie pasował.
- Coś ci nie pasuje szczeniaku?! Co?! - o w mordę. Prawie do mnie skoczyła z pazurami, tylko Maximilian ją przytrzymał. Ona naprawdę chciała mi coś zrobić! Ja się nie bawię z takim towarzystwem. To jest zbyt niebezpieczne.
- Uspokój się napalona wiedźmo – chyba jednak zostanę. Oni wszyscy się tak do siebie odnoszą? Chcę tego posłuchać. Znowu zachciało mi się śmiać. Doszedłem do wniosku, że u tych dzielnicowych to jest jakoś odwrotnie. W pojedynkę są bardziej straszni niż całą grupą. Co jest poniekąd dziwne.
- Że co? Myślisz, że skoro jesteś moim bratem, to wolno ci się tak do mnie odnosić. Obiecuję, że cię zabiję! - co za dzika kobieta. Nie będę więcej przy niej prychał. Boję się jej. Wiem, że na pomoc Aidy nie ma co liczyć. Przypuszczalnie ona biega szybciej ode mnie, więc bym nie uciekł. I to wszystko zaprowadziło mnie do jednego wniosku. Nie prychać! I jeszcze chwila moment. Ona powiedziała brat. Brat?! To sobie rodzinny biznes załatwili. Super. Kolejny powód do tego, by znią nie zaczynać.
- Obiecywałaś już setki razy. Spełnisz kiedyś tą obietnice, czy mam ci zademonstrować, jak to zrobić? Oczywiście na twojej osobie – ziewną, wspaniały pan Max ziewną. Dobrze, że nie ma wglądu do mojej głowy, bo za Max'a zostałbym zabity. Pamiętam tę jego obsesję i raczej długo jej nie zapomnę...
- Na Boga! Zamknijcie się wreszcie! - wtrącił się Jiro. Mi ogólnie ich kłótnia nie przeszkadzała, dopóki nie była o mnie.
- Mira zaczęła – powiedział jak małe obrażone dziecko. Ja tu zwariuję. Przysięgam, oszaleję! Muszę wyjść, przecież nie będę się przy nich śmiać. Dalej się trochę bałem.
- Muszę wyjść do łazienki... - wyszeptałem ledwo słyszalnie do Seiji'ego.
- Idź, tylko się nie zgub po drodze. Marny twój los jeśli będę musiał cię szukać – wierzę na słowo i nie zamierzam sprawdzać. Aczkolwiek z moją orientacją trudno będzie się nie zgubić. Ale dla dobra swojej pupci muszę się postarać.
Wyszedłem i jakoś bez problemów trafiłem do WC. Tyle, że już mi się śmiać nie chciało. Wracać też mi się nie chciało. Może jakbym uciekł, to... Nie! Nie ma szans na to, że moja ucieczka się uda. Żadna się nie udała, a po każdej próbie bolało.
Oparłem się o parapet i popatrzyłem przez okno. Już czułem zapach wolno...
- Czy twoim zdaniem nie pasuję do kobiet? - gdy usłyszałem te słowa nad uchem dosłownie podskoczyłem. To był, ja przecież, ja, to znaczy on, ja doskonale znałem ten głos! Ito! Odwróciłem się gwałtownie by sprawdzić swoje przypuszczenia. No, sprawdziły się.
- Tak, to znaczy nie... - czemu ja przy nim nie mogę powiedzieć nic sensownego. Ponadto on w ogóle nie poprawiał sytuacji. Cały czas ten obojętny wyraz twarzy.
- Więc zostałeś kochankiem Aidy? - chociaż bardziej wyglądało to na stwierdzenie niż pytanie.
- Ja tego w ogóle nie chciałem! - krzyknąłem lekko oburzony. I zaraz, czemu ja się przed nim tłumaczyłem?
- Oczywiście – lekko się ode mnie odsunął. Co ja, trędowaty? To, że Seiji mnie dotykał, nie znaczyło, że cały jego syf przeszedł na mnie.
- Czemu tu przyszedłeś? - pewnie chciał mnie wykorzystać! Jestem tego pewny! Rozszyfrowałem go. Ha!
- Zapalić – I faktycznie. Otworzył okno i zapalił papierosa. Tylko czemu w łazience? Na pewno było jakieś miejsce do tego przeznaczone. Przynajmniej tak mi się wydawało. Stałem, jak ten kretyn i przyglądałem się jak Ito się zaciąga. Czy coś takiego, jak racjonalne myślenie we mnie umarło? Ale to nie było najgorsze. Ja chciałem żeby zgasił tego cholernego papierosa i mnie pocałował. Bo w końcu kto jest ważniejszy? Raczej ja. Przynajmniej w moim mniemaniu.
- Aida będzie cię szukać – wymamrotał prawie do siebie. Dobrze, że nie jestem przygłuchy, bo bym nie usłyszał.
- Masz rację – całe napięcie ze mnie zeszło. Byłem święcie przekonany, że nic mi już nie zrobi. Więc odwróciłem się i już prawie poszedłem, tylko Isao złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Oparł mnie o drzwi do jednej z toalet i pocałował. O rany, to było coś nieziemskiego. Poczułem się jak w niebie. Nasze usta były złączone, a ja nie miałem nic przeciwko. Nie przeszkadzał mi nawet zapach papierosów. Oddałem się mu całkowicie. Czułem jak jego język bawi się moim i nie zamierza przestać. Jego ręka zjechała na mój pośladek i lekko go ścisnęła. Zamruczałem z rozkoszy. Na koniec tylko lekko przygryzł moją dolna wargę. Popatrzył na mnie i wyszedł bez słowa wyjaśnienia. Ja za to byłem dalej nieprzytomny. Można powiedzieć, że byłem dwadzieścia centymetrów nad podłogą. Popatrzyłem w lustro. Moja twarz okryła się jasnym, czerwonym odcieniem. Świat mi wirował przed oczami. I jak ja do cholery wrócę teraz do tamtego pomieszczenia?!

1 komentarz:

  1. A jednak Isao! Dajws kotku!
    Wierzę w ciebie. Tylko nie oddawaj już Juna nikomu bo cię zabije ;-;
    W sumie nadal mię rozumiem dlaczego oddał go wtedy Maxowi ;-; Wtf!

    OdpowiedzUsuń