-
Przesadziłem wczoraj? - pocałował mnie przy tym delikatnie w szyję.
Czasami się zastanawiam czy ten mężczyzna jest zdrowy psychicznie. Nikt
normalny nie przyszedłby po czymś takim i tak zwyczajnie nie spytał, czy
wczoraj przesadził. To zabrzmiało jakby wczoraj dał mi lekko w twarz i
dzisiaj tego pożałował, bo przemyślał sytuację. Jaja sobie chyba ze mnie
robi. I co ja mam mu teraz powiedzieć. Boję się przy nim teraz
oddychać, a co du dopiero mówić o jakiejkolwiek rozmowie. Nic nie
powiedziałem, chociaż to też było ryzykowne wyjście. Westchnąłem tylko
lekko. On nawet nie nalegał na odpowiedź, na razie. Odsunął się ode mnie
i chyba przez jakiś czas mi się przypatrywał. Pewności nie miałem, z
prostych przyczyn. Stałem tyłem. Jeśli oceniał szkody, jakie mi wczoraj
wyrządził, to wyjdzie mu tego bardzo dużo.
- Czego chcesz? - denerwowało mnie już to całe stanie w wielkiej i przygnębiającej ciszy.
-
Dalej czekam na odpowiedź – powiedział zimnym i wyrachowanym tonem
głosu. Jeśli chce, to ja też będę tak grał. Też potrafiłem mówić
nieczule i oschle, przynajmniej tak mi się wydawało.
-
Sam powinieneś wiedzieć. Chyba masz oczy? Widzisz jak ja wyglądam?! -
to brzmiało raczej jakbym miał się rozpłakać. Zupełnie jakbym wpadał w
histerię. Nie tak to miało wyglądać! Głupi Jun!
-
Dokładnie nie widzę, bo stoisz tyłem. Poza tym nie wyglądasz tak
tragicznie. Jesteś jednym z moich kochanków, który po nocy ze mną
wygląda nawet dobrze – on sobie bezczelnie teraz ze mnie kpił! Nie
żartuję, ani nic nie przerysowuję, chociaż mam do tego tendencję. A poza
tym, co on ma na myśli mówiąc, jeden z jego kochanków? Ja nim nie
jestem. No chyba, że pan wielki już mnie nim mianował, a ja oczywiście
nie miałem nic do gadania. Bo po co?! Jak coś do ruchania może mieć w
ogóle swoje zdanie. Usta mam chyba tylko po to, by mu robić laskę! Ah
tak! Jeszcze żeby wydawać prowokujące dźwięki, to wszystko. Ot, cały mój
obraz. Boże tylko nie stwarzaj nikogo na me podobieństwo. Czyżbym
zaczynał już bluźnić? Mam do tego prawo, człowiek rozchwiany
emocjonalnie ma prawo do wszystkiego! Ja tak powiedziałem i tak jest!
-
Kochanek? Mam nadzieję, że masz na myśli takiego na jedną noc – aż się
odwróciłem i popatrzyłem na niego. Nadziejo przynajmniej teraz nie
okazuj się fałszywa.
- Żartujesz sobie ze mnie? Niby dlaczego miałbyś być na jedną noc. Teraz będziesz tylko mój – błagam wszystko, tylko nie to.
-
Błagam, przemyśl sobie to wszystko jeszcze raz, ja... - nie skończyłem,
bo głos mi się załamał, jak zobaczyłem, że twarz Seiji'ego zaczyna
nagle poważnieć i pochmurnieć. Byłem zmęczony i nie miałem w planach
denerwowania go dzisiaj. A jednak mi się udało. Wspaniale! No, nareszcie
mogę być z siebie dumny, potrafię zdenerwować go nawet gdy tego nie
chcę.
- Mam sobie przemyśleć?
Przemyśleć tak?! Nie kpij sobie ze mnie Kimura. Ty myślisz, że do kogo
mówisz?! Co?! - nie mam pojęcia co go tak zdenerwowało, naprawdę nie
wiem, co ja takiego powiedziałem.
-
Nie chciałem cię zdenerwować – tak naprawdę nie chciałem żeby mnie znowu
bił albo gwałcił. Nie chciałem żeby mnie dotykał, patrzył nam nie i do
mnie mówił. W ogóle go tu nie chciałem. Gdybym to tylko powiedział, to
pewnie by mnie wykończył w jakiś najboleśniejszy sposób.
-
Tak? Coś niesamowitego, ty nie chciałeś mnie zdenerwować. Trzeba to
gdzieś zapisać – w tym momencie jawnie sobie ze mnie zakpił.
-
To weź i sobie zapisz, a mnie zostaw – burknąłem, jak zwykle nie
przemyślawszy sobie tego. Atmosfera i tak już była bardzo napięta, a ja
wszystko pogarszałem. To raczej normalne.
-
Dopiero co cię odzyskałem, nie zostawię cię tak łatwo Jun – złapał mnie
za rękę i wywlókł z pomieszczenia. Nie, w ogóle się nie przejmowałem
tym, że byłem nagi. Przecież każdy kiedyś chodził nago po korytarzu
pełnym ludzi! Jeśli mi uwierzyłeś to jesteś idiotą! Pewnie znowu wrzuci
mnie do jakiegoś pokoju i tam będzie robił ze mną, co tylko mu się
spodoba. Aż mnie ciarki przeszły. Ja nawet nie potrafię sobie tego
wyobrazić. Jak on to do cholery wszystko wymyśla?! Jeśli ma taką bogatą
wyobraźnię, to niech jakąś książkę napisze bądź poradnik. Oczywiście
wrzucił mnie do jakiegoś pokoju. Jednak kazał mi się umyć, ubrać w
przygotowane ciuchy i być gotowym za godzinę. Tylko tyle? Jak dla mnie
bomba. Tylko po co? Wiem, że byłe nagi, ale coś mi nie pasowało. No nic,
zrobiłem tak, jak chciał. Napuściłem sobie do wanny cieplutkiej wody,
nalałem płynu i już po chwilo leżałem w pachnącej wodzie. Jakie to było
przyjemne uczucie. Zamyśliłem się na chwilę. Jakby było przyjemnie,
gdyby ten świat, w którym teraz jestem nie istniał. Albo przynajmniej
gdyby nie było w nim Aidy. To by było życie. Na tym gdybaniu straciłem
45 minut. Więc do godziny zero zostało mi tylko 15! Szybko wyskoczyłem z
wanny powycierałem się i podszedłem do pudełka z ciuchami. Jakoś tak
niepewnie się mu przyglądałem. Miałem nadzieję, że nie znajdę tam
jakiejś falbaniastej, super słodkiej sukienki. Otworzyłem pudło i
wziąłem pierwszą lepszą szmatkę, gdy ją zobaczyłem odetchnąłem z ulgą.
Była to czarna bluzka na ramiączkach z jakimś abstrakcyjnym logo, nawet
taka całkiem. Ubrałem ją i sięgnąłem po spodnie. Jakoś mniej mi
przypadły do gusty, ponieważ były czerwone. Czerwone! Będę się rzucał w
oczy jeszcze bardziej. Nie chcę tego, ale jak wejdzie Aida, a ja będę
stał i modlił się nad tymi spodniami, to mogę być pewny, że w sekundzie
znalazłby mi coś dużo gorszego. Westchnąłem i wcisnąłem TO na siebie,
oczywiście były to rurki. Tak cholernie ciasne, że prawie nie mogłem się
ruszać. Z trudem schyliłem się po buty. W momencie kiedy kończyłem
wiązać drugiego wlazł Seiji. Popatrzyłem się na niego i wstrzymałem
oddech. Nie wiem czemu, bliżej nieokreślony odruch. Popatrzył na mnie i
lekko się uśmiechnął. Chyba bardzo lubi, jak ktoś prowokacyjnie wygląda.
Ja nie lubię, cholernie nie lubię, szczególnie kiedy to dotyczy mojej
osoby.
- Ładnie wyglądasz –
powiedział mi wprost. No cóż on też wyglądał niczego sobie, ale przecież
mu tego nie powiem. Nie jestem głupi. Nie będę mu prawić komplementów,
bo jeszcze pomyśli, że go polubiłem. Nic z tych rzeczy.
-
Dzięki – odburknąłem od niechcenia, lekko się rumieniąc. Trochę dziwna
sytuacja. W ogóle kiedy on gdzieś wchodził atmosfera robił się jakaś
dziwna. Pewnie dlatego, że był niezrównoważony, innej opcji nie widzę.
Chociaż nie widzę jej pewnie dlatego, że jestem ograniczony. Cholera!
Znowu zaczynam myśleć o głupotach.
-
To idziemy. Mam cię prowadzić za rękę, czy pójdziesz samodzielnie? -
ogólnie, to nie miałbym nic przeciwko temu, żeby mnie trzymał. Nie,
wróć. On mnie niedawno bardzo, bardzo brutalnie zgwałcił. Powinienem go
teraz z całych sił nienawidzić, więc czemu? Czemu tego nie robię? Ja
chyba też jestem psychiczny. Pod tym względem doskonale uzupełniam Aidę.
On narwany, niezrównoważony dupek, ja... No właśnie, co ja? Wiem jaki
jestem i za dużo by mi nad tym zeszło. W każdym bądź razie, wypadałoby
coś mu odpowiedzieć, dopóki mnie nie bije.
-
Sam pójdę – mógłby to odczytać, jak wieź mnie i poprowadź. Pewnie nawet
jakby zauważył, na co mam ochotę, nie zrobiłby tego. Taki on jest. Tak
sobie za nim spokojnie szedłem, prawie w ogóle się nie denerwując.
Wyszliśmy przed budynek. Czekała na nas czarna limuzyna. Z wrażenia
prawie otworzyłem usta. Ja wsiadłem pierwszy, Aida za mną i
pojechaliśmy. Tylko gdzie? Wypadałoby spytać. Ogólnie to by było lepiej,
gdyby on mi o tym powiedział.
- Gdzie jedziemy? - no co? Ciekawy byłem.
-
Do klubu – spokojnie odpowiedział. Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby
tak spokojnie mówił. Ja za to byłem cholernie skrępowany. Nie wiedziałem
gdzie zawiesić wzrok, bo ten kretyn cały czas się na mnie patrzył. W
końcu zapatrzyłem się na czubek własnych butów. Musiałem wyglądać
głupio. Czułem, że byłem cały czerwonym, dłonie zaciskałem nerwowo na
kolanach i do tego jeszcze wzrok wbijający się w buty. Normalnie bomba.
Ale nie wiedziałem, co miałem robić. Więc robiłem to, co wychodziło mi
najlepiej, czyli wstydziłem się. W milczeniu dojechaliśmy do tego klubu.
Klub nazywał się Ame*. No, nazwa prawie zachęcająca. Nie miałem
wyjścia, musiałem tam wejść. Mowę mi odebrało, jak tam wszedłem.
Wszystko było takie lśniące, nowiutkie, ładne i eleganckie. Kręcili się
tam bardzo gustownie ubrani ludzie. A ja w tych czerwonych spodniach w
ogóle tam nie pasowałem. Seiji chyba chciał, żebym złapał jakiś kompleks
niższości. Udało mu się. Czułem się tam nikim. Od tych wszystkich ludzi
aż śmierdziało pieniędzmi. Aż się niedobrze robiło.
Kiedy
ci bogacze zobaczyli Aidę zaczęli mu się kłaniać i tak ładnie obłudnie
uśmiechać. Po co on mnie tu przywiózł?! Nie lubię takich miejsc. Seiji
wyczuł moją niepewność, nic w tym dziwnego, ten koleś kieruje się chyba
tylko instynktem. Złapał mnie za rękę. O rany, jego dłoń była tak
przyjemnie ciepła. Weszliśmy po schodach na pierwsze piętro. Tam ludzi w
ogóle nie było. Naprzeciwko nas znajdowały się duże czarne drzwi.
Weszliśmy i prawie serce mi wyskoczyło. Nigdy nie myślałem, że tego
dożyję! Ja w ogóle nie byłem na to przygotowany! Chciałem uciekać, ale
nic z tego. Dłoń Aidy mocno trzymała moją.
Super ;-)
OdpowiedzUsuń