środa, 29 sierpnia 2012

23. Dzielnice

Gdy się obudziłem byłem sam w pokoju. Goły i wesoły, z tym wesołym to tak nie do końca. Jeżeli dzisiaj będę musiał przechodzić przez wszystkie tortury Seiji'ego, to na pewno umrę. Nie widziałem dalszej opcji na życie. Stanąłem przy oknie i popatrzyłem z wielką zazdrością na tych wszystkich wesołych ludzi. Choć nie wiem jak na dzielnicy Aidy można się cieszyć, ale cóż różnie bywa. Jedna samotna łza spłynęła mi po policzku. Teraz czułem zupełnie inny ból niż ten cielesny. Dużo gorszy. Gdybym tylko mógł, to wyzbyłbym się tych wszystkich niepotrzebnych uczuć smutku, żalu, bólu, rozpaczy. Ci wszyscy ludzie tam na dole nie wiedzieli nawet, że ktoś może tu tak cierpieć. Farciarze, też bym tak chciał patrzeć na świat bezproblemowo. Opierając się o parapet i bluzgając na Seiji'ego jak się tylko dało, oczywiście w duchu, nie zauważyłem, jak ten wyżej wymieniony wszedł do pokoju. Oparł się o parapet tak samo jak ja. Z taką tylko różnicą, że stanął za mną i zamknął mnie w swoim żelaznym uścisku. Wzdrygnąłem się lekko, byłem pewien, że zaraz się zacznie.
- Przesadziłem wczoraj? - pocałował mnie przy tym delikatnie w szyję. Czasami się zastanawiam czy ten mężczyzna jest zdrowy psychicznie. Nikt normalny nie przyszedłby po czymś takim i tak zwyczajnie nie spytał, czy wczoraj przesadził. To zabrzmiało jakby wczoraj dał mi lekko w twarz i dzisiaj tego pożałował, bo przemyślał sytuację. Jaja sobie chyba ze mnie robi. I co ja mam mu teraz powiedzieć. Boję się przy nim teraz oddychać, a co du dopiero mówić o jakiejkolwiek rozmowie. Nic nie powiedziałem, chociaż to też było ryzykowne wyjście. Westchnąłem tylko lekko. On nawet nie nalegał na odpowiedź, na razie. Odsunął się ode mnie i chyba przez jakiś czas mi się przypatrywał. Pewności nie miałem, z prostych przyczyn. Stałem tyłem. Jeśli oceniał szkody, jakie mi wczoraj wyrządził, to wyjdzie mu tego bardzo dużo.
- Czego chcesz? - denerwowało mnie już to całe stanie w wielkiej i przygnębiającej ciszy.
- Dalej czekam na odpowiedź – powiedział zimnym i wyrachowanym tonem głosu. Jeśli chce, to ja też będę tak grał. Też potrafiłem mówić nieczule i oschle, przynajmniej tak mi się wydawało.
- Sam powinieneś wiedzieć. Chyba masz oczy? Widzisz jak ja wyglądam?! - to brzmiało raczej jakbym miał się rozpłakać. Zupełnie jakbym wpadał w histerię. Nie tak to miało wyglądać! Głupi Jun!
- Dokładnie nie widzę, bo stoisz tyłem. Poza tym nie wyglądasz tak tragicznie. Jesteś jednym z moich kochanków, który po nocy ze mną wygląda nawet dobrze – on sobie bezczelnie teraz ze mnie kpił! Nie żartuję, ani nic nie przerysowuję, chociaż mam do tego tendencję. A poza tym, co on ma na myśli mówiąc, jeden z jego kochanków? Ja nim nie jestem. No chyba, że pan wielki już mnie nim mianował, a ja oczywiście nie miałem nic do gadania. Bo po co?! Jak coś do ruchania może mieć w ogóle swoje zdanie. Usta mam chyba tylko po to, by mu robić laskę! Ah tak! Jeszcze żeby wydawać prowokujące dźwięki, to wszystko. Ot, cały mój obraz. Boże tylko nie stwarzaj nikogo na me podobieństwo. Czyżbym zaczynał już bluźnić? Mam do tego prawo, człowiek rozchwiany emocjonalnie ma prawo do wszystkiego! Ja tak powiedziałem i tak jest!
- Kochanek? Mam nadzieję, że masz na myśli takiego na jedną noc – aż się odwróciłem i popatrzyłem na niego. Nadziejo przynajmniej teraz nie okazuj się fałszywa.
- Żartujesz sobie ze mnie? Niby dlaczego miałbyś być na jedną noc. Teraz będziesz tylko mój – błagam wszystko, tylko nie to.
- Błagam, przemyśl sobie to wszystko jeszcze raz, ja... - nie skończyłem, bo głos mi się załamał, jak zobaczyłem, że twarz Seiji'ego zaczyna nagle poważnieć i pochmurnieć. Byłem zmęczony i nie miałem w planach denerwowania go dzisiaj. A jednak mi się udało. Wspaniale! No, nareszcie mogę być z siebie dumny, potrafię zdenerwować go nawet gdy tego nie chcę.
- Mam sobie przemyśleć? Przemyśleć tak?! Nie kpij sobie ze mnie Kimura. Ty myślisz, że do kogo mówisz?! Co?! - nie mam pojęcia co go tak zdenerwowało, naprawdę nie wiem, co ja takiego powiedziałem.
- Nie chciałem cię zdenerwować – tak naprawdę nie chciałem żeby mnie znowu bił albo gwałcił. Nie chciałem żeby mnie dotykał, patrzył nam nie i do mnie mówił. W ogóle go tu nie chciałem. Gdybym to tylko powiedział, to pewnie by mnie wykończył w jakiś najboleśniejszy sposób.
- Tak? Coś niesamowitego, ty nie chciałeś mnie zdenerwować. Trzeba to gdzieś zapisać – w tym momencie jawnie sobie ze mnie zakpił.
- To weź i sobie zapisz, a mnie zostaw – burknąłem, jak zwykle nie przemyślawszy sobie tego. Atmosfera i tak już była bardzo napięta, a ja wszystko pogarszałem. To raczej normalne.
- Dopiero co cię odzyskałem, nie zostawię cię tak łatwo Jun – złapał mnie za rękę i wywlókł z pomieszczenia. Nie, w ogóle się nie przejmowałem tym, że byłem nagi. Przecież każdy kiedyś chodził nago po korytarzu pełnym ludzi! Jeśli mi uwierzyłeś to jesteś idiotą! Pewnie znowu wrzuci mnie do jakiegoś pokoju i tam będzie robił ze mną, co tylko mu się spodoba. Aż mnie ciarki przeszły. Ja nawet nie potrafię sobie tego wyobrazić. Jak on to do cholery wszystko wymyśla?! Jeśli ma taką bogatą wyobraźnię, to niech jakąś książkę napisze bądź poradnik. Oczywiście wrzucił mnie do jakiegoś pokoju. Jednak kazał mi się umyć, ubrać w przygotowane ciuchy i być gotowym za godzinę. Tylko tyle? Jak dla mnie bomba. Tylko po co? Wiem, że byłe nagi, ale coś mi nie pasowało. No nic, zrobiłem tak, jak chciał. Napuściłem sobie do wanny cieplutkiej wody, nalałem płynu i już po chwilo leżałem w pachnącej wodzie. Jakie to było przyjemne uczucie. Zamyśliłem się na chwilę. Jakby było przyjemnie, gdyby ten świat, w którym teraz jestem nie istniał. Albo przynajmniej gdyby nie było w nim Aidy. To by było życie. Na tym gdybaniu straciłem 45 minut. Więc do godziny zero zostało mi tylko 15! Szybko wyskoczyłem z wanny powycierałem się i podszedłem do pudełka z ciuchami. Jakoś tak niepewnie się mu przyglądałem. Miałem nadzieję, że nie znajdę tam jakiejś falbaniastej, super słodkiej sukienki. Otworzyłem pudło i wziąłem pierwszą lepszą szmatkę, gdy ją zobaczyłem odetchnąłem z ulgą. Była to czarna bluzka na ramiączkach z jakimś abstrakcyjnym logo, nawet taka całkiem. Ubrałem ją i sięgnąłem po spodnie. Jakoś mniej mi przypadły do gusty, ponieważ były czerwone. Czerwone! Będę się rzucał w oczy jeszcze bardziej. Nie chcę tego, ale jak wejdzie Aida, a ja będę stał i modlił się nad tymi spodniami, to mogę być pewny, że w sekundzie znalazłby mi coś dużo gorszego. Westchnąłem i wcisnąłem TO na siebie, oczywiście były to rurki. Tak cholernie ciasne, że prawie nie mogłem się ruszać. Z trudem schyliłem się po buty. W momencie kiedy kończyłem wiązać drugiego wlazł Seiji. Popatrzyłem się na niego i wstrzymałem oddech. Nie wiem czemu, bliżej nieokreślony odruch. Popatrzył na mnie i lekko się uśmiechnął. Chyba bardzo lubi, jak ktoś prowokacyjnie wygląda. Ja nie lubię, cholernie nie lubię, szczególnie kiedy to dotyczy mojej osoby.
- Ładnie wyglądasz – powiedział mi wprost. No cóż on też wyglądał niczego sobie, ale przecież mu tego nie powiem. Nie jestem głupi. Nie będę mu prawić komplementów, bo jeszcze pomyśli, że go polubiłem. Nic z tych rzeczy.
- Dzięki – odburknąłem od niechcenia, lekko się rumieniąc. Trochę dziwna sytuacja. W ogóle kiedy on gdzieś wchodził atmosfera robił się jakaś dziwna. Pewnie dlatego, że był niezrównoważony, innej opcji nie widzę. Chociaż nie widzę jej pewnie dlatego, że jestem ograniczony. Cholera! Znowu zaczynam myśleć o głupotach.
- To idziemy. Mam cię prowadzić za rękę, czy pójdziesz samodzielnie? - ogólnie, to nie miałbym nic przeciwko temu, żeby mnie trzymał. Nie, wróć. On mnie niedawno bardzo, bardzo brutalnie zgwałcił. Powinienem go teraz z całych sił nienawidzić, więc czemu? Czemu tego nie robię? Ja chyba też jestem psychiczny. Pod tym względem doskonale uzupełniam Aidę. On narwany, niezrównoważony dupek, ja... No właśnie, co ja? Wiem jaki jestem i za dużo by mi nad tym zeszło. W każdym bądź razie, wypadałoby coś mu odpowiedzieć, dopóki mnie nie bije.
- Sam pójdę – mógłby to odczytać, jak wieź mnie i poprowadź. Pewnie nawet jakby zauważył, na co mam ochotę, nie zrobiłby tego. Taki on jest. Tak sobie za nim spokojnie szedłem, prawie w ogóle się nie denerwując. Wyszliśmy przed budynek. Czekała na nas czarna limuzyna. Z wrażenia prawie otworzyłem usta. Ja wsiadłem pierwszy, Aida za mną i pojechaliśmy. Tylko gdzie? Wypadałoby spytać. Ogólnie to by było lepiej, gdyby on mi o tym powiedział.
- Gdzie jedziemy? - no co? Ciekawy byłem.
- Do klubu – spokojnie odpowiedział. Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby tak spokojnie mówił. Ja za to byłem cholernie skrępowany. Nie wiedziałem gdzie zawiesić wzrok, bo ten kretyn cały czas się na mnie patrzył. W końcu zapatrzyłem się na czubek własnych butów. Musiałem wyglądać głupio. Czułem, że byłem cały czerwonym, dłonie zaciskałem nerwowo na kolanach i do tego jeszcze wzrok wbijający się w buty. Normalnie bomba. Ale nie wiedziałem, co miałem robić. Więc robiłem to, co wychodziło mi najlepiej, czyli wstydziłem się. W milczeniu dojechaliśmy do tego klubu. Klub nazywał się Ame*. No, nazwa prawie zachęcająca. Nie miałem wyjścia, musiałem tam wejść. Mowę mi odebrało, jak tam wszedłem. Wszystko było takie lśniące, nowiutkie, ładne i eleganckie. Kręcili się tam bardzo gustownie ubrani ludzie. A ja w tych czerwonych spodniach w ogóle tam nie pasowałem. Seiji chyba chciał, żebym złapał jakiś kompleks niższości. Udało mu się. Czułem się tam nikim. Od tych wszystkich ludzi aż śmierdziało pieniędzmi. Aż się niedobrze robiło.
Kiedy ci bogacze zobaczyli Aidę zaczęli mu się kłaniać i tak ładnie obłudnie uśmiechać. Po co on mnie tu przywiózł?! Nie lubię takich miejsc. Seiji wyczuł moją niepewność, nic w tym dziwnego, ten koleś kieruje się chyba tylko instynktem. Złapał mnie za rękę. O rany, jego dłoń była tak przyjemnie ciepła. Weszliśmy po schodach na pierwsze piętro. Tam ludzi w ogóle nie było. Naprzeciwko nas znajdowały się duże czarne drzwi. Weszliśmy i prawie serce mi wyskoczyło. Nigdy nie myślałem, że tego dożyję! Ja w ogóle nie byłem na to przygotowany! Chciałem uciekać, ale nic z tego. Dłoń Aidy mocno trzymała moją.

1 komentarz: