Uwaga! Jeśli nie czytałeś/aś poprzedniej notki (22), to nie czytaj tej.
***
Doskonale wiedziałem, że dzieciuch z nikim
nie spał, ale patrzenie na to jak cierpi za nic, sprawiało mi najwięcej
przyjemności. Każdemu coś sprawia przyjemność. I wcale nie jestem aż
tak bezdusznym dupkiem, gdybym nim był, nie dałbym mu zmrużyć oka przez
najbliższy tydzień. A mam w planach coś innego. Pewnie po drodze
zdenerwuje mnie jeszcze parę razy, ale to bardziej jego problem niż mój.
Oh, Jun zaczął odpływać do swojej krainy baśni. Pewnie znowu wymyślał
jakieś niestworzone historie. Już ja sprawię, że przez najbliższy czas
nie będzie wstanie myśleć o niczym innym, tylko o mnie. Dla własnej
przyjemności wbiłem mu w bok pazury. Tak przyjemnie zawył z bólu, że
chyba będę to częściej praktykował.
- I jak? Podoba się? - chociaż nie musi, to mi ma sprawiać przyjemność, a nie jemu. Taka rola dziwki.
-
A jak myślisz?! Sorry, ty nie myślisz. Natychmiast przestań mi wbijać
te paznokcie! - ten gówniarz jeszcze nie poją gdzie jego miejsce! Sam
sobie kopie grób, a później chce się z niego wydostać. Ale bez obaw,
nauczę tego głupiego szczeniaka manier! Doskonale wie, jak w sekundzie
mnie wkurwić. Przestałem go trzymać, a on dalej z uporem maniaka leżał
na tym przeklętym biurku!
- Odwróć się - chyba muszę strasznie wyglądać skoro zrobił taką wystraszoną minę.
- Co teraz? - nie uratuje go nawet super słodki głosik.
- Otwórz usta.
- Co?!
-
Otwieraj albo włożę ci na siłę! - doskonale wiem co sobie pomyślał.
Zrobiłbym to, gdyby nie lepszy plan. Już za chwile będzie pode mną leżał
i wił się z rozkoszy, ale tylko przez bardzo krótki okres czasu. Zrobię
z nim to, na co zasługuje taka nic nie znacząca dziwka, jak on.
- Nie ma szans!
-
A chcesz się założyć?! - tak Jun, dalej mnie wkurwiaj. Ale wsadziłem
to, co chciałem. Grzeczny chłopiec nawet połknął tabletkę bez
wybrzydzania.
- Co to było? - zaczyna się bać. Bardzo dobrze, to podnieca mnie jeszcze bardziej.
-
Obeszłoby się bez tego, gdybyś trzymał gębę na kłódkę - tak naprawdę,
to by się nie obeszło. Już dawno miałem to w planach, tylko mi uciekł.
Za to będzie dzisiaj podwójnie cierpiał.
-
Ale ja pytam, co to była za tabletka?! - panikuj coraz bardziej, a ja
będę się tym sycił. Właśnie dlatego chcę, żeby jeszcze trochę pożył. Już
dawno z nikim się tak świetnie nie bawiłem. Owszem nieraz myślałem,
żeby się go pozbyć, ale jeszcze nie teraz. Za mało mi dał. Chcę wziąć
jak najwięcej, później pomyślę jak go wykończyć.
-
Tak najprościej, dzięki temu będziesz odczuwałem dwa razy mocniej
rozkosz, ale także i ból. Zaraz powinno zacząć działać – mam nadzieję,
że zrozumiał. Dmuchnąłem mu lekko w twarz, tak dla zabawy.
Wziąłem
go za ręce i posadziłem okrakiem na biurku. Przejechałem dłonią po
wewnętrznej stronie jego uda i polizałem po szyi. Łatwo było zauważyć,
że tabletka zaczyna działać. Pewnie był już cały rozpalony, wszystko
zdradzała jego podniecona twarzyczka. I to wszystko po tak małej
pieszczocie. Musiałem szybko wkroczyć do akcji. Zacząłem jeździć
językiem po jego szyi, od czasu do czasu lekko ją przygryzając. On w tym
czasie sapał mi nad uchem, jak lokomotywa. Byłem prawie pewien, że
jeszcze chwila i dojdzie. Zacząłem zjeżdżać do jego niższych partii
ciała. Lizałem go po sutkach, później po pępku. Też zaczynałem coś
odczuwać, albo inaczej. Powoli udzielało mi się jego podniecenie.
Wiedziałem, że wystarczy mały, bardziej stanowczy gest z mojej strony i
będzie po wszystkim. Złapałem zębami za skrawek majtek Juna i je
ściągnąłem. Nie mam pojęcia co sobie w tej chwili pomyślał ten cholerny
bachor. Widziałem tylko jak na jego twarzy mignął uśmieszek. Ma
szczęście, że nie potrafię czytać w myślach. Ale przynajmniej go
zawstydziłem. Zaczerwieniłem się chyba do granic swoich możliwości.
Złapałem go za penisa i lekko polizałem, to wystarczyło, żeby
doprowadzić go do wytrysku. Jednym słowem dziecko. Jęknął przeciągle i
podniecająco. Oddychał bardzo ciężko. Więc to tak wyglądał Jun rozpalony
do granic możliwości. Tylko nie podobał mi się jeden mały fakt. On już
skończył, a ja jeszcze nawet nie zacząłem.
-
Jun, nie sądzisz, że to trochę za szybko? Ja się jeszcze nawet nie
podnieciłem. Jak zwykle myślisz tylko o sobie – uśmiechnąłem się
wrednie. Nawet nie raczył mi odpowiedzieć. Opadł tylko całkowicie na
blat i łapał oddech. Skoro nie chciał mi udzielić odpowiedzi, to go do
tego zmuszę. Najzwyczajniej w świecie wymierzyłem mu policzek. Łzy
napłynęły mu do oczu. Oczywiście uderzenie spotęgowało działanie
tabletki.
- Za co? - dla zabawy, dlatego, że jesteś mój, dlatego, że mam władzę i dlatego, że miałem taką ochotę. Każdy powód jest dobry.
-
Co się stało? Ból nie sprawia ci już takiej przyjemności? Jaka szkoda,
bo od tego momentu będzie twoim jedynym przyjacielem – Ten bezczelny
dzieciak chciał mi oddać. Chciał uderzyć mnie w twarz tak, jak ja to
zrobiłem! Tak się nie będziemy bawić. Z przyjemnością wykręciłem mu tą
jego chudą rączkę. Ale na tym nie poprzestałem. Złapałem go za włosy i
rzuciłem nim o ścianę. Gdy upadł wyszeptałem mu do ucha:
-
A teraz wyśpiewasz ilu rebeliantów cię miało – lepiej, żeby nie
wiedział na razie, że bawię się nim dla własnej przyjemności. Niech
będzie przekonany, że przyświeca mi jakiś cel.
- Nikt.
-
Jeśli masz kłamać, lepiej w ogóle nic nie mów! - skrzywiłem się i
włożyłem mu dwa palce do buzi. Teraz przynajmniej nic nie powie.
Poczułem jak lekko drży, ale nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.
Nie on pierwszy i nie ostatni pode mną drżał. Odwróciłem go twarzą do
ściany. Jego ręce przytrzymałem sobie lewą dłonią . Oczywiście wiadomo,
że wsadziłem te dwa place bez żadnych zahamować w jego tyłek. Oh, kolana
aż się pod nim ugięły. Jednak byłem tak wspaniałomyślny, że nie
pozwoliłem mu upaść. Zacząłem gwałtownie ruszać palcami w jego wnętrzu.
Szczeniak przygryzł sobie wargę żeby nie wydawać dźwięków. Krew spłynęła
mu po brodzie i skapnęła na podłogę.
-
Jęcz mała dziwko! Jęcz tak, jak to robiłeś wcześniej! - bardzo nie
lubię jak ktoś się powstrzymuje. Po prostu doprowadza mnie to do szału
- Nie... - a on odważył się mi odmówić!
Co?!
- puściłem go. Upadł na kolana. Z podłogi będzie miał bardzo dobry
widok. A ja będę miał świetną zabawę! Mam nadzieję, ze przeżyje. Trudno
będzie sobie znaleźć drugą taką ofiarę losu.
Spodobał mi się jego wyraz twarzy na widok ściąganego pasa.
- Co chcesz z tym zrobić?
-
Nauczyć cię pokory. Pamiętasz? Teraz nawet drobne skaleczenie bardzo by
cię bolało. Nie, chyba jednak nie pamiętasz, skoro cały czas mnie
prowokujesz. Z chęcią ci o tym przypomnę - powiedziałem to z bardzo duża
przyjemnością. Zacząłem go bić. Dostał w brzuch, twarz, parę razy po
plecach i nogach. Zwijał się z bólu, krzycząc i jeszcze bardziej mnie
podniecając. Uwielbiam czuć władzę. Sprawia mi wielką przyjemność
patrzenie na kogoś cierpiącego, tym bardziej kiedy ode mnie zależy jego
życie.
- Przestań, błagam cię przestań! - dawno nie słyszałem tak słodkich jęków.
- Teraz będziesz się słuchał?
-
Tak... - i o to właśnie chodziło. Uklęknąłem przed Junem i pchnąłem go
lekko, tak że przewrócił się na plecy. Podniosłem jego nogi i położyłem
na swoich ramionach. Rozpiąłem rozporek i wszedłem w niego. Zawył. Wył
głośno i rozpaczliwie, z każdym moim nawet najdrobniejszym ruchem. Nie
spieszyłem się w ogóle, chciałem żeby to trwało jak najdłużej.
Pieprzyłem go bardzo powoli i dokładnie. Unosił się i opadał, tak jak ja
tego chciałem. I tak właśnie ma się zachowywać moja posłuszna dziwka.
Tylko raz odważył się na mnie spojrzeć. Gdybym chciał, to poniżyłbym go
jeszcze bardziej i kazał patrzeć mi się prosto w oczy, ale to zostawię
sobie na następny raz. Skończyłem w nim. Spokojnie z niego wyszedłem i
zapiąłem spodnie. Przed wyjściem powiedziałem tylko:
-
Wrócę jutro ponownie spytać, ilu cię brało. Mam nadzieję, że się
namyślisz – tak dla zabawy i czystej przyjemności. Po czym zgasiłem mu
światło i wyszedłem. Nie mam pojęcia, co się będzie z nim teraz działo i
szczerze mnie to nie obchodziło. Mnie interesowało tylko jego ciało,
tylko to było i pozostanie w nim wartościowe. A co najważniejsze
należało do mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz