środa, 29 sierpnia 2012

7. Dzielnice

Zacząłem się mocno denerwować. Odkąd tu jestem, nie było sytuacji, która nie miałaby podłoża seksualnego. Napłynęła na mnie fala wielkiego gorąca i nie wytrzymałem. Złapałem do ręki jakieś przedmiot i walnąłem nim w twarz mojego napastnika. Poleciał do tyłu i walną głową o stolik. Odezwał się chyba we mnie instynkt samozachowawczy, ponieważ jak tylko spostrzegłem jego spojrzenie, odruchowo cofnąłem się do tyłu. Byłem przygotowany na wszystko, chociaż w bezpośrednim starciu nie miałbym żadnych szans.
- Dobra spadaj. Nie lubię agresywnych dzieciaków. - zamarłem, przyznam się. To było tak kiepskie zakończenie tej sytuacji, że aż chciało mi się śmiać. Jednak lepiej dla mnie. Rzucił mi klucz i już po chwili byłem wolny, prawie wolny. Znowu musiałem stanąć twarzą w twarz z Danem. Ta cholera ma w sobie coś takiego, że aż mnie skręca. Wykrzywiłem się na jego widok, jak tylko mogłem. Chciałem, żeby się obraził i poszedł. On jednak uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po głowie. Tego właśnie najbardziej nienawidzę! Człowiek stara się, jak może, żeby ktoś go znienawidził, jednak ta osoba nie bierze tego pod uwagę. Nie chcę się z nim zaprzyjaźniać! Jego postać napawa mnie wszystkimi najgorszymi uczuciami, jakie tylko istnieją na tej pieprzonej ziemi!
- Możesz mnie już zostawić, nie lubię cię, sam się oprowadzę. - powiedziałem wszystko na jednym tchu. Nie zabrzmiało to dobrze. W zasadzie nie miało brzmieć dobrzy, tylko skutecznie działać. Jednak skuteczność tego, co przed chwilą powiedziałem, wynosiła może jakieś jeden w dziesięciostopniowej skali.
- Jasne. Tylko się nie zgub, inaczej Seiji mnie zabije. - oczyma wyobraźnie już widziałem, jak się gubię.
- Pewnie, specjalnie dla ciebie, nie pójdę nigdzie, skąd mógłbym już nie wrócić. - zdanie to tak ociekało sarkazmem, że nikt normalny by mnie nie puścił. Daiki za to, uśmiechnął się tylko i sobie poszedł. Wyobrażacie to sobie?! Zostawił mnie. Na dodatek bracia z niknęli w swoim pokoju. Nigdy jeszcze nie widziałem, żeby ktoś, kto nie ma najmniejszego pojęcia, gdzie się znajduje, sam się oprowadzał. Postałem jeszcze chwilę, licząc na jakiś zbawienie, czy coś w tym stylu i poszedłem przed siebie. Normalny budynek, z takim tylko wyjątkiem, że co kilka kroków było słychać jakieś jęki. Ciarki po mnie przeszły na wspomnienie tego, że kilka dni temu, ja sam wydawałem z siebie coś podobnego. Po godzinie błądzenia i oglądaniu drzwi (nie miałem odwagi, żeby którekolwiek otworzyć), trafiłem na drzwi wyjściowe. Jakby na to nie spojrzeć, te podobały mi się najbardziej. Szczególnie to, co się za nimi znajdowało, czyli wolność. Aida nie ma zielonego pojęcia o tym, że jestem sam i w każdej chwili mogę się ewakuować. Niepewnie jednak otworzyłem je i popatrzyłem, czy nie znajduje się tam jakieś niebezpieczeństwo. Już się nauczyłem, że trzeba uważać. Tak! Droga wolna! Żegnam państwa! Seria pt. „Moje przygody, jako prostytutka”, już się skończyła. Taką przynajmniej maiłem głupią nadzieję. Po około trzydziestu krokach widok mojej wolności, znalazł się jakiś niemiłosiernie daleko. Wpadłem na Ito.... Scenariusz, którego tak się bałem właśnie się spełnił. Właściwie to scenariusz nie był taki zły, zła to była osoba w nim występująca. Już bym wolał Seiji'ego. Wyglądał jak morderca. Ubrany cały na czarno. Nie było żadnego kolorowego dodatku, no chyba że wliczamy w to skórę. Ale to chyba nie nadaje się jako „kolorowy dodatek”. Mniejsza z tym. Na rękach miał czarne rękawiczki, w lewej dłoni trzymał laskę. Była bardzo starannie zrobiona. Miała bardzo ładny uchwyt w kształcie czaszki. Nie żebym był jakimś zboczeńcem, który fascynuje się trupami, po prostu ładnie wyglądała, bo trzymał ją Isao. Po głębszym zanalizowaniu tego, co przed chwilą pomyślałem, wykreślam to z listy pomyślanych. Zaczynam się siebie bać.
- Co tu robisz? - zaczął, jak zwykle bardzo znudzonym i obojętnym tonem.
- Zbieram truskawki. - odpowiedziałem mu tak samo znudzonym i obojętnym tonem. Jego odpowiedzią było lekkie walnięcie mnie w głowę laską i ku mojemu zdziwieniu, słabo widoczny uśmiech.
- Chodźmy więc.
- Gdzie niby? - zostałem trochę wybity z mojego toru myślowego.
- Na truskawki. - chciałbym wszystkim przypomnieć, że obecna sytuacja dzieję się w mieście, gdzie truskawki można spotkać, co najwyżej w ciście. Chociaż słowo truskawki w jego ustach zabrzmiało dosyć perwersyjnie. Nie wiem, co ma jedno, do drugiego. Jednak faktem, jest to, że zacząłem się bać tych truskawek.

1 komentarz:

  1. A może on będzie z Isao?
    Sama już nie wiem! ><
    A no i te truskawki. Złe mam przeczucie ;-;

    OdpowiedzUsuń