- Dobra spadaj. Nie lubię agresywnych dzieciaków. - zamarłem,
przyznam się. To było tak kiepskie zakończenie tej sytuacji, że aż
chciało mi się śmiać. Jednak lepiej dla mnie. Rzucił mi klucz i już po
chwili byłem wolny, prawie wolny. Znowu musiałem stanąć twarzą w twarz z
Danem. Ta cholera ma w sobie coś takiego, że aż mnie skręca.
Wykrzywiłem się na jego widok, jak tylko mogłem. Chciałem, żeby się
obraził i poszedł. On jednak uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po
głowie. Tego właśnie najbardziej nienawidzę! Człowiek stara się, jak
może, żeby ktoś go znienawidził, jednak ta osoba nie bierze tego pod
uwagę. Nie chcę się z nim zaprzyjaźniać! Jego postać napawa mnie
wszystkimi najgorszymi uczuciami, jakie tylko istnieją na tej pieprzonej
ziemi!
- Możesz mnie już zostawić, nie lubię cię, sam się oprowadzę. -
powiedziałem wszystko na jednym tchu. Nie zabrzmiało to dobrze. W
zasadzie nie miało brzmieć dobrzy, tylko skutecznie działać. Jednak
skuteczność tego, co przed chwilą powiedziałem, wynosiła może jakieś
jeden w dziesięciostopniowej skali.
- Jasne. Tylko się nie zgub, inaczej Seiji mnie zabije. - oczyma wyobraźnie już widziałem, jak się gubię.
- Pewnie, specjalnie dla ciebie, nie pójdę nigdzie, skąd mógłbym już nie wrócić. - zdanie
to tak ociekało sarkazmem, że nikt normalny by mnie nie puścił. Daiki
za to, uśmiechnął się tylko i sobie poszedł. Wyobrażacie to sobie?!
Zostawił mnie. Na dodatek bracia z niknęli w swoim pokoju. Nigdy jeszcze
nie widziałem, żeby ktoś, kto nie ma najmniejszego pojęcia, gdzie się
znajduje, sam się oprowadzał. Postałem jeszcze chwilę, licząc na jakiś
zbawienie, czy coś w tym stylu i poszedłem przed siebie. Normalny
budynek, z takim tylko wyjątkiem, że co kilka kroków było słychać jakieś
jęki. Ciarki po mnie przeszły na wspomnienie tego, że kilka dni temu,
ja sam wydawałem z siebie coś podobnego. Po godzinie błądzenia i
oglądaniu drzwi (nie miałem odwagi, żeby którekolwiek otworzyć),
trafiłem na drzwi wyjściowe. Jakby na to nie spojrzeć, te podobały mi
się najbardziej. Szczególnie to, co się za nimi znajdowało, czyli
wolność. Aida nie ma zielonego pojęcia o tym, że jestem sam i w każdej
chwili mogę się ewakuować. Niepewnie jednak otworzyłem je i popatrzyłem,
czy nie znajduje się tam jakieś niebezpieczeństwo. Już się nauczyłem,
że trzeba uważać. Tak! Droga wolna! Żegnam państwa! Seria pt. „Moje
przygody, jako prostytutka”, już się skończyła. Taką przynajmniej maiłem
głupią nadzieję. Po około trzydziestu krokach widok mojej wolności,
znalazł się jakiś niemiłosiernie daleko. Wpadłem na Ito.... Scenariusz,
którego tak się bałem właśnie się spełnił. Właściwie to scenariusz nie
był taki zły, zła to była osoba w nim występująca. Już bym wolał
Seiji'ego. Wyglądał jak morderca. Ubrany cały na czarno. Nie było
żadnego kolorowego dodatku, no chyba że wliczamy w to skórę. Ale to
chyba nie nadaje się jako „kolorowy dodatek”. Mniejsza z tym. Na rękach
miał czarne rękawiczki, w lewej dłoni trzymał laskę. Była bardzo
starannie zrobiona. Miała bardzo ładny uchwyt w kształcie czaszki. Nie
żebym był jakimś zboczeńcem, który fascynuje się trupami, po prostu
ładnie wyglądała, bo trzymał ją Isao. Po głębszym zanalizowaniu tego, co
przed chwilą pomyślałem, wykreślam to z listy pomyślanych. Zaczynam się
siebie bać.
- Co tu robisz? - zaczął, jak zwykle bardzo znudzonym i obojętnym tonem.
- Zbieram truskawki. - odpowiedziałem
mu tak samo znudzonym i obojętnym tonem. Jego odpowiedzią było lekkie
walnięcie mnie w głowę laską i ku mojemu zdziwieniu, słabo widoczny
uśmiech.
- Chodźmy więc.
- Gdzie niby? - zostałem trochę wybity z mojego toru myślowego.
- Na truskawki. - chciałbym
wszystkim przypomnieć, że obecna sytuacja dzieję się w mieście, gdzie
truskawki można spotkać, co najwyżej w ciście. Chociaż słowo truskawki w
jego ustach zabrzmiało dosyć perwersyjnie. Nie wiem, co ma jedno, do
drugiego. Jednak faktem, jest to, że zacząłem się bać tych truskawek.
A może on będzie z Isao?
OdpowiedzUsuńSama już nie wiem! ><
A no i te truskawki. Złe mam przeczucie ;-;