- I jak? Podoba się? - zamruczał mi do ucha.
-
A jak myślisz?! Sorry, ty nie myślisz. Natychmiast przestań mi wbijać
te paznokcie! - teraz właśnie mogę powiedzieć amen. Dobrze, że nie
widziałem jego twarzy. Pewnie przypominał diabła. Ale jakby na to nie
spojrzeć, poskutkowało. Pewnie spotka mnie coś dużo gorszego. A może
nie? Poczułem jak rozluźnia uścisk. To znaczy puścił mnie. Dla pewności i
tak zostałem twarzą przy biurku. Powiedzmy, że czułem się bezpieczniej.
Nie wiem dlaczego, bo mój tyłek był ładnie wypięty w kierunku
napastnika. Bardziej zgodne z prawdą byłoby powiedzenie, że ja się
czułem bezpiecznie, a moja pupcia już nie.
-
Odwróć się – rozkazał jak zwykle. W ogóle nie był to ciepły i przyjazny
ton. Wręcz przeciwnie. No więc odwróciłem się. Miałem racę. Wyglądał
jak diabeł. I tak był już wcześniej mocno wkurzony, a ja jeszcze go
podsyciłem.
- Co teraz? - spytałem jak niewiniątko. Może uda mi się z tego jeszcze wywinąć.
- Otwórz usta.
- Co?! - chyba sobie żartuje!
- Otwieraj albo włożę ci na siłę! - sam sobie wkładaj na siłę! Jebany idiota!
- Nie ma szans!
-
A chcesz się założyć?! - podszedł do mnie i rzeczywiście otworzył mi
usta na siłę. Jednak ku mojemu zdziwieniu, nie było to to, o czym
myślałem. Włożył mi jakąś tabletkę i kazał połknąć. Boże! Może to
trucizna?! A ja głupi połknąłem...
- Co to było? - spytałem niepewnie.
- Obeszłoby się bez tego, gdybyś trzymał gębę na kłódkę.
- Ale ja pytam, co to była za tabletka?! - pisnąłem. Szczerze, to byłem bardzo spanikowany.
-
Tak najprościej, dzięki temu będziesz odczuwałem dwa razy mocniej
rozkosz, ale także i ból. Zaraz powinno zacząć działać – i dmuchnął mi w
twarz. No faktycznie dmuchnięcie, jak wichura. Nie no, żartuję.
Wziął
mnie za ręce i posadził okrakiem na biurku. Przejechał dłonią po
wewnętrznej stronie mojego uda i polizał po szyi. Faktyczni coś
zaczynało się ze mną dziać. Poczułem tak wielką rozkosz, jakiej jeszcze w
życiu nie doznałem. I to tylko po tak banalnej pieszczocie! Strach
pomyśleć, co będzie dalej. Aida zauważył moją reakcję. Zaczął jeździć
językiem po mojej szyi, od czasu do czasu lekko ją przygryzał. A ja w
tym czasie sapałem jak głupi, jeszcze chwila i dojdę. A majtki nawet nie
zdjęte, ale będzie wstyd. Zaczął zjeżdżać coraz niżej i niżej, i niżej.
Lizał mnie po sutkach, później po pępku. A na mnie napływały coraz
większe fale rozkoszy. Wiedziałem, że wystarczy mały, bardziej stanowczy
gest z jego strony i będzie po wszystkim. W końcu Seiji złapał zębami
za skrawek moich majtek i je ściągnął. Wiecie jaki to był przyjemny
widok. Zaczerwieniłem się do granic swoich możliwości. Chciałbym
przypomnieć, że ten dumny facet przede mną klęczał. Złapał mojego penisa
i lekko polizał, to wystarczyło, żeby doprowadzić mnie do wytrysku.
Jęknąłem bardzo przeciągle. Mój oddech stał się ciężki a oczy szkliste.
Obraz zamazywał mi się przez tą całą rozkosz.
-
Jun, nie sądzisz, że to trochę za szybko? Ja się jeszcze nawet nie
podnieciłem. Jak zwykle myślisz tylko o sobie – uśmiechnął się wrednie.
Nie byłem w stanie nic mu odpowiedzieć. Opadłem całkowicie na blat i
łapałem oddech. Chwilę później Aida wymierzył mi policzek. Skręciłem się
z bólu, a łzy napłynęły mi do oczu.
- Za co? - wysapałem zalany łzami. Ta cholerna tabletka naprawdę zaczęła działać!
-
Co się stało? Ból nie sprawia ci już takiej przyjemności? Jaka szkoda,
bo od tego momentu będzie twoim jedynym przyjacielem – zakręciło mi się w
głowie. Wiedziałem, wiedziałem, że tak będzie! Seiji i delikatność? To
nawet nie idzie w parze! Chciałem mu oddać, ale on złapał mnie za rękę i
bardzo boleśnie wykręcił. No tak, teraz wszystko będzie dla mnie
cholernie bolesne. Złapał mnie za włosy i rzucił o ścianę – upadłem.
Aida podniósł mnie i wyszeptał:
- A teraz wyśpiewasz ilu rebeliantów cię miało – a ja myślałem, że dał sobie z tym spokój.
- Nikt – powiedziałem, oczywiście zgodnie z prawdą. Szkoda tylko, że nie uwierzył.
-
Jeśli masz kłamać, lepiej w ogóle nic nie mów! - warknął, po czym
włożył mi dwa palce do buzi. Wiedziałem, co będzie chciał teraz zrobić.
Odwrócił mnie twarzą do ściany, a moje ręce przytrzymywał sobie lewą
ręką nad moją głową. Wsadził mi te palce w tyłek bez żadnych skrupułów.
Kolana aż się pode mną ugięły. Jednak nie pozwolił mi upaść mocny uścisk
Aidy. Zaczął gwałtownie ruszać palcami w moim wnętrzu. Przygryzłem
sobie wargę żeby nie wydawać dźwięków. Krew spłynęła mi po brodzie i
skapnęła na podłogę. I tak kropla za kroplą.
- Jęcz mała dziwko! Jęcz tak jak to robiłeś wcześniej!
- Nie... - ledwo co, ale powiedziałem.
-
Co?! - chyba znowu uraziłem jego wielką dumę, prawie mi przykro. Puścił
mnie. To nie zapowiadało nic dobrego. Mój wzrok był naprzeciw jego
krocza, także bardzo dokładnie zobaczyłem, jak ściąga pas. Gruby,
skórzany pas.
- Co chcesz z tym zrobić? - spytałem przerażony.
-
Nauczyć cię pokory. Pamiętasz? Teraz nawet drobne skaleczenie bardzo by
cię bolało. Nie, chyba jednak nie pamiętasz, skoro cały czas mnie
prowokujesz. Z chęcią ci o tym przypomnę. – powiedział z pewnym
tryumfem. Zaczął mnie bić. Dostałem w brzuch, twarz, parę razy po
plecach i nogach. Zwijałem się z bólu, krzycząc przy tym okropnie.
Jeszcze nigdy nie przechodziłem przez takie tortury. Chciałem w tym
momencie po prostu umrzeć, by nie czuć tego strasznego bólu.
- Przestań, błagam cię przestań! - ukorzyłem się przed nim! Jeśli oto mu chodziło, to osiągnął cel. Niech mi teraz da spokój.
- Teraz będziesz się słuchał?
-
Tak... - nie wierzę w to, co mówię. Seiji ukląkł przy mnie, pchnął mnie
lekko tak, że przewróciłem się na plecy. Podniósł moje nogi i położył
na swoich ramionach. Rozpiął rozporek i wszedł we mnie. Zawyłem. Z
każdym jego ruchem jęczałem jak mała, tania kurewka. Z taką tylko
różnicą, że moją zapłatą będzie pozostanie przy życiu. Jego ruchy nie
były szybkie i agresywne. Były powolne i dokładne. Czułem wszystko,
słyszałem bardzo wyraźnie każde jego westchnięcie. Unosiłem się i
opadałem. Ruszałem się tak, jak on chciał. To on nadawał tempo, a ja
musiałem się podporządkować. Nie byłem z tego faktu zadowolony. Im
bardziej będzie powolny tym dłużej będzie to trwało. Tylko raz na niego
spojrzałem. Wpatrywał się we mnie i lubieżnie uśmiechał. Natychmiast
odwróciłem wzrok. W końcu poczułem jak we mnie dochodzi. Trochę mi
ulżyło, miałem nadzieję, że to już koniec. Miałem rację. Wstał, zapiął
spodnie i poszedł w kierunku drzwi. Przed wyjście powiedział jeszcze:
-
Wrócę jutro ponownie spytać, ilu cię brało. Mam nadzieję, że się
namyślisz – zgasił światło i wyszedł. Usłyszałem, jak drzwi zostają
zamknięte na klucz. I tak byłem za bardzo obolały. Nie myślałem nawet o
ucieczce. Doczołgałem się do dywanu i położyłem. Jeszcze nigdy zwykły
dywan nie wydawał się taki miękki...
Teraz jestem na niego wkurwiona!
OdpowiedzUsuńMocni wkurwiona.
Ale wierzę że jakoś dadzą razem radę.