środa, 29 sierpnia 2012

20. Dzielnice

Zaistniałą sytuację musiałem przeanalizować jeszcze raz. Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Powiedzieć coś takiego do Jiro? Mam nadzieję, że cała jego złość przeniesie się na Isei'a, a nie ze zdwojoną siłą rzuci się na mnie, jak to zwykle bywa. W każdym bądź razie, coś musiało kiedyś między nimi zajść. Nikt przy zdrowych zmysłach by tak nie powiedział! Ale, ważniejsze jest to, że Jiro nie zareagował na te słowa. Ominą Isei'a, podszedł do mnie i pociągnął za koszulę A tyle się namęczyłem żeby ją wyprasować, znowu będzie cała pognieciona. Wracając do głównego wątku, powiedział mi do ucha
- Pilnuj się szczylu. On nie zawsze będzie z tobą chodził – i tak po prosu, po powiedzeniu tego sobie poszedł. Niby miałem się przestraszyć, ale jakoś mnie to obeszło. Popatrzyłem na Isei'a ze wdzięcznością wypisaną na twarzy i już miałem się do niego uśmiechnąć. Ale wiecie co powiedział?! No niby skąd macie wiedzieć. Głupie pytanie.
- Nie patrz się tak na mnie, drugi raz cię nie pocałuję – oto, co powiedział. Zrobiło mi się normalnie głupio, ponieważ nie powiedział tego cicho. Można więc przewidzieć, że znowu wszyscy usłyszeli, że już się z nim całowałem. Naprawdę przylgnie do mnie łatka taniej dziwki. Z kim ja jeszcze nie spałem? Albo z kim to ja się już całowałem? Masakra! Po tym całym wydarzeniu nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Czy on musi być taki obojętny? Przesadna obojętność w ogóle nie jest fajna i pewnie bym mu to powiedział, gdyby nie to, że ma mnie chronić przed tym napalonym zwierzem. Już na niego nie popatrzyłem, tylko się zmieszałem. Co się ze mną dzieje? Nienawidzę gościa. Zawdzięczam mu tylko, a właściwie nie ja, tylko mój tyłek zawdzięcza mu bardzo dużo. Tak więc grzecznie ruszyłem za nim. Podeszliśmy do jakiegoś małego stolika w kącie i usiedliśmy.
- Co chcesz do jedzenia? - w ogóle nie musiał pytać, niech się mną nie przejmuje. Mogę zdechnąć z głodu.
- Nic – odburknąłem śmiertelnie obrażony. Nie wiem, czy każdy by się obraził, ale ja tak. Tyle mi wystarczy, żeby się obrazić.
- Dobra, o co chodzi? - nie skomentują. Czy on w ogóle interpretuje swoje wypowiedzi?
- Kto ci powiedział, że chciałem się z tobą znowu całować?! - nie wiem dlaczego, ale gdy to mówiłem gwałtownie wstałem i wydarłem się na całą salę. Głupi ja...
- Usiądź, znowu skupiasz na sobie uwagę innych – i niby przez kogo? Usiadłem.
- Nie mam ochoty na ciebie patrzeć – zachowuję się jak rozpieszczone dziecko.
- Zachowujesz się jak dziecko – a ten co? Czyżbym nie wiedział o jego zdolności czytania w umyśle?
- Chyba mogę. Może mi zabronisz? - powinienem się w końcu zamknąć, nic dobrego z tego nie przyjdzie.
- Nie, nie obchodzi mnie to. Chciałbym zjeść w spokoju. Przeszkadzasz – zagotowało się w mnie.
- Ty sobie chyba ze mnie żartujesz! Ja ci mówię, o co mi chodzi, bo przecież sam o to spytałeś. A ty mi wyskakujesz z tym, że ciebie to nie obchodzi?! W ogóle w całej tej pieprzonej sytuacji znalazłem się przez ciebie! Gdybyś mnie nie olał na samym początku, do niczego takiego by nie doszło. - ale mu wygarnąłem co? Teraz pewnie nie będzie wiedział, co mi odpowiedzieć.
- Przeszkadzasz. Ile razy mam powtarzać? - oniemiałem. Czy on mnie w ogóle słuchał? Nie, no poddaję się. Usiadłem i zacząłem się na niego bezmyślnie gapić. Czy on nie ma odruchów jak normalny człowiek? Co z nim jest nie tak? Jego towarzystwo strasznie mnie męczy.
- Przygnębiasz mnie.
-Hm? - nie udawaj, że nie słyszałeś.
- Mówię, że mnie przygnębiasz.
- A, to wszystko? - Boże dodaj mi cierpliwości. Zaraz go zamorduję, nie żartuję. Nigdy nie byłem tak poważny. Chociaż nie jestem pewny.
- Nie. Mówię do ciebie, więc odpowiadaj mi normalnie.
- Nie płacą mi za rozmowę z tobą – to niech zaczną, bo zabiję.
- Nie obchodzi mnie to! Irytujesz mnie!
- Wiesz jaki jest twój problem? Z każdą osobą, z którą się spotkałeś uprawiałeś seks. Myślisz pewnie, że jeśli mnie sprowokujesz, to ja w euforii rzucę się na ciebie i zedrę z ciebie ciuchy. Niestety, twoja osoba w ogóle mnie nie pociąga. Jeśli będziesz miał ochotę, to idź do Jiro. A teraz zbieraj się. Idziemy – po tych słowach, nie wiem, co mam powiedzieć. Po prostu nic nie powiem. Jeszcze coś o mnie powie, co będzie zgodne z prawdą i chyba się rozpłaczę. Poszliśmy trochę inną drogą do mojego pokoju i nagle się okazało, że nie jestem w swoim pokoju.
- Gdzie my jesteśmy?
- W moim pokoju – pomyślałbym sobie coś, gdyby nie to, co mi wcześniej powiedział.
- Po co? - a jednak drążyłem. I nie dopatrujcie się w tym niczego zboczonego! Przecież ja nie jestem jakimś małym zboczeńcem. Nie jestem, prawda?
- Tu na razie będzie bezpieczniej. To wszystko – mieszkanie z nim mnie wykończy.
- Naprawdę muszę z tobą mieszkać? Wykańczasz mnie psychicznie.
- Jeśli nie chcesz oddam cię Jiro, on wykończy cię fizycznie – sam nie wiem, który jest gorszy.
- To szantaż.
- Nie. To jest przedstawianie faktów, nic więcej.
- Niech ci będzie – nie wiem czy mi się nie przewidziało, ale chyba się do mnie uśmiechną. Ale to chyba zmęczenie. Jeszcze się dzień nie skończył, a ja już czułem się wykończony. Usiadłem sobie wygodnie na kanapie i włączyłem telewizor. U mnie w pokoju nie było takich rarytasów. Nic ciekawego nie było. Laski wijące się w głupich teledyskach do głupich piosenek. Jakieś rodzinne teleturnieje, pogoda i takie tam pierdoły. Ale musiałem się jakoś odstresować. Tak mi mijała godzina za godziną, a Isei siedział i coś czytał. Nie wiem co, nie powiedział mi. A ja nie miałem ochoty pytać, więc tak sobie siedzieliśmy. Każdy zajmował się czymś innym. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że zacząłem się nudzić.
- Isei... - jestem głupi. Zagadałem do niego, nie mając w głowi niczego, o co mógłbym go zapytać.
- Hm? - wiedziałem, że mi nie ułatwi.
- Nudzi mi się – powiedziałem zgodnie z prawą. Chyba jednak liczyłem na seks.
- A co to ma wspólnego ze mną?
- Jesteś moim opiekunem, więc coś wymyśl!
- Zgadza się, ale nie jestem niańką – nawet nie oderwał wzroku od książki. Chyba byłem na straconej pozycji.
Kiedy Isei zasnął wyszedłem z pokoju. Nikt normalny by nie wyszedł, wiadomo dlaczego. Ale mi się tak cholernie nudziło, że nawet nie mogłem zasnąć. Poszedłem gdzieś w prawo, w lewo, znowu w lewo i znowu w prawo. Takim oto sposobem nie miałem pojęcia gdzie się znalazłem. W ogóle mi to nie przeszkadzało, przynajmniej się nie nudziłem. Ba! Poszedłem nawet dalej. Przede mną pokazały się wielkie drzwi, więc je otworzyłem. Nie było słychać żadnych głosów, więc poszedłem dalej. Coraz bardziej jednak było słychać jakieś dudnienie, później dźwięk. Im dalej szedłem, tym było coraz głośniej. I tak dotarło do mnie, że trafiłem na imprezę! Super! Nareszcie się trochę rozerwę! Zszedłem po schodach i niepewnie wstąpiłem wśród bawiących się ludzi. Nagle poczułem, że ktoś pociągnął mnie za rękaw. Serce miałem w gardle, dosłownie. Odwróciłem się niepewnie i na szczęście zobaczyłem Koki'ego. Tego chłopaka, który mnie przyprowadził do tych rebeliantów.
- Chodź za mną! Przedstawię cię znajomym! - krzyknął do mnie. Poszedłem, przecież nie miałem nic do stracenia.

1 komentarz: